środa, 13 maja 2015

Gdzie one są?!

Te wszystkie nasze rzeczy -eczy -eczy -eczy!

7-8 maj 2015 - DZIEŃ 1. i 2.

Żyjemy!! :) Wybaczcie, że tak późno, jak możecie się domyślić - dużo się ostatnio działo! Ale od początku...

Pobudka 5 rano, 3h drogi pociągiem z Opola, 4h autobusem z Ełku, zbiórka - Warszawa Zachodnia, z której udajemy się na Okęcie - czyli oficjalnie zaczynamy naszą podróż.



Towarzyszy nam lekki stresik przed nieznanym i ekscytacja na myśl, że za kilka godzin będziemy na innym kontynencie. Na lotnisku okazuje się, że poprzedniej nocy na naszym przesiadkowym lotnisku w Rzymie wybuchł pożar, stąd, jak zostaliśmy poinformowani, mogą wystąpić opóźnienia. Pierwszy lot jest do Mediolanu, mamy więc nadzieję, że do kolejnej przesiadki sytuacja w Rzymie zostanie opanowana. W Mediolanie okazuje się jednak, że sytuacja jest bardziej skomplikowana niż się wcześniej wydawało. Wiele lotów jest odwołanych, pozostałe opóźnione, dziesiątki zdenerwowanych pasażerów próbuje uzyskać jakieś informacje od dosyć cierpliwej załogi lotniska. Na szczęście trafiamy na bardzo miłą Włoszkę, która dowiedziawszy się o naszej zaledwie półtoragodzinnej przesiadce w Rzymie, próbuje nas upchać do najbliższego samolotu wpisując nas na listę oczekujących ze statusem VIP. Kieruje nas do gejtów i życzy powodzenia, bo to było wszystko, co mogła dla nas zrobić. Przy gejtach na szczęście dostajemy od ręki miejscówki na najbliższy lot do Rzymu, na który po prostu mamy czekać, bo nie wiadomo o której będzie. W napięciu spoglądamy na zegarki, bo ten najwcześniejszy lot przekroczył już godzinę naszego oryginalnego wylotu. W końcu poruszenie, rozpoczyna się boarding. Lot ma potrwać godzinę, a za półtorej mamy lot do Rio do Janeiro... Do Rzymu dolatujemy po 21, więc biegniemy do Informacji - na szczęście lot do Rio przesunięty na 00:30 - oddychamy więc z ulgą i na spokoju idziemy zjeść. Zastanawiamy się tylko, gdzie przy tym całym zamieszaniu są nasze bagaże. Czas szybko leci i o północy zaczyna się boarding - z radością zajmujemy nasze miejsca, okrywamy się kocami i szczęśliwi, że to już ostatni etap naszej podróży, idziemy spać. Samolot nie startuje jednak aż do 2 w nocy ze względu na część osób, która dociera o tej godzinie z innych poopóźnianych lotów. O 3 w nocy pobudka na "obiad". Podchodzi do mnie stewardessa i pyta, gdzie jest 'Mr Kuzmiki', bo to very important, żeby dostał właściwy posiłek, który wcześniej zamówił - czyt. dla diabetyków. Śmiać mi się chce, bo kilka dni wcześniej, przy wyborze miejsc w samolocie i posiłków na trasie, Rafał bawił się różnymi opcjami, począwszy od hindu, a skończywszy na diabetic, którego później nie dało się zmienić ;) Po ciepłym posiłku, już do śniadania o 7 rano (lokalnego czasu w Rio, czyli 5h różnicy względem Polski) śpimy rozłożeni na siedzeniach, które w znacznej części są wolne. Do Rio docieramy po 11,5h lotu.








Podczas lądowania przedzieramy się przez gęste chmury, płyta lotniska lśni od deszczu, Rio niestety nie wita nas słońcem. Szybka odprawa celna i w niepewności idziemy po nasze bagaże. Złe przeczucie bierze górę i okazuje się, że nasze plecaki nie doleciały z nami. W tej samej sytuacji jest jeszcze kilka innych osób, więc wypełniamy niezbędne formularze, dostajemy zestaw pierwszej potrzeby tj. t-shirt i kosmetyki w wersji mini i  mamy czekać na informacje od Alitalii - może jutro przylecą, może za dwa dni - kto wie. Nie ma to jak szczęśliwie rozpocząć przygodę z Ameryką Południową :)

Z lotniska bierzemy taksówkę i udajemy się do wynajętego mieszkania na Copacabanie. Przez miasto jedziemy około godziny, ale daje nam to czas na obserwacje miasta pełnego kontrastów. Rio de Janeiro to ponad 6-milionowa metropolia, stoimy więc trochę w korkach, mijamy zaśmiecone ulice, rozwalone budynki, popisane sprayami ściany. Wzgórza otaczające miasto to favele, czyli dzielnice biedy. Z biednych przedmieść przebijamy się przez centrum biznesowe, z wysokimi, nowoczesnymi biurowcami, po czym ostatecznie wjeżdżamy w rejon Copacabany - najsłynniejszej plaży świata. 

Docieramy do mieszkania uprzednio zarezerwowanego przez znajomych Brazylijczyków, którzy mają dolecieć do nas po południu z Sao Paulo i ku naszej radości spędzić z nami cały weekend. Renan to były współlokator z Sydney, z którym mieszkałam 4 lata temu. Francine, jego dziewczyna, urodzona w Rio, obecnie mieszkanka Sao Paulo, zajęła się zorganizowaniem mieszkania. Do czasu ich przyjazdu, wychodzimy na obiad i idziemy na plażę, która znajduje się zaledwie 100 metrów od mieszkania. Widoki piękne - szeroka piaszczysta plaża, ogromne fale na Atlantyku, wzdłuż biało-czarnego deptaka wyrastają wieżowce, a pośród nich wkomponowane słynne skały otaczające miasto. Na plaży spokojnie, jest piątek, poza tym jest już po sezonie, który przypada na okres tutejszego lata czyli od listopada do lutego. Rozkoszujemy się widokiem, spacerujemy po okolicy i wracamy do mieszkania, gdzie dopada nas zmęczenie po podróży. Godzinna drzemka i pukanie do drzwi - Renan i Francine już są! Wieczór upływa nam na rozmowach, wspominaniu, spacerze po deptaku Copacabany i oczywiście sączeniu najprawdziwszej brazylijskiej caipirinhii... :)






O dalszych dniach w spędzonych w Rio opowie Rafał w następnym odcinku, który ukaże się już niebawem! 

Przykładowe ceny w Rio:

Przelicznik: 1 real brazylijski ($R) = 1,2 zł

Taxi z lotniska na Copacabanę - około 1h drogi - 66 $R (cena przejazdu jest z góry ustalona przez firmę koordynującą wszystkie lotniskowe taksówki i różni się w zależności od miejsca docelowego i ilości bagażu. Płatność na lotnisku, a taksówkarz dostaje kwit z potwierdzeniem i czyni swoją powinność).

Obiad dnia (mięso + frytki + ryż + fasola + sałata) czyli brazylijski standard - 17-25 $R 

3 noce w Rio dla 4 osób w wynajętym mieszkaniu 100 m od Copacabany - 720 $R (60 $R osoba/noc)

Piwo 600 ml - 8-10 $R w barze - 330 ml - 3 $R w sklepie

Butelka wody 1,5 l - 2-3 $R

Wejściówka na imprezę 15-50 $R

Woda kokosowa - 5 $R

Wstęp na Chrystusa - 62 $R

Wstęp do ogrodu botanicznego - 9 $R

Kawa w barze - 4-6 $R

Bilet na metro - 3,70 $R

Bilet na autobus - 3,40 $R

Klapki Havaianas - 20 $R


Pozdrowienia!!

AM







1 komentarz:

  1. Wstęp na Chrystusa najlepszy! Pewnie można figurki kupić wszędzie;] Generalnie ceny jak w Polsce, więc można żyć:)

    OdpowiedzUsuń