29 wrzesień 2015 - DZIEŃ 146.
Po Santa Marta nie należy oczekiwać niczego poza upałem i zwiększającą go tropikalną wilgotnością. Nie da się spać, wiatrak zamontowany nad łóżkiem pomaga niewiele. Jak prawdziwy domorosły inżynier wprowadziłem nawet pewne manualne modyfikacje w funkcjonowanie nawiewu, efekt był odczuwalny, niestety kosmetyczny. Plus takiego upału jest taki, że niewiele robi się siku, cała woda wychodzi przez skórę ;]
W końcu porządne hostelowe śniadanie ;> |
Bogactwo |
W porcie nie udało nam się spotkać Franka Sobotki |
Wytwórnia arepy |
Szybkie zakupy, rozeznanie się w kwestii souvenirów, w końcu za 2 tygodnie wracamy i wyjazd do Taganga - małej pobliskiej wakacyjnej "wiejscowości". W niej zamieszkaliśmy "u Włocha", w poleconej nam w poprzednim hostelu kwaterze. Było miło, przyjemnie (z klimą!) i stosunkowo tanio. Do tego mieszkaliśmy z Włochem i jego rodziną, więc razem spędzaliśmy czas w kuchni i salonowej przestrzeni wspólnej. Było prawie jak w domu ;>
Sama Taganga nie powala: plaża pozostawiająca wiele do życzenia, ogłuszająca muzyka z kiepskich knajp i kilka zakurzonych uliczek. Lecz nie po to się tam jeździ. Otóż Taganga słynie z dobrej jakości kursów nurkowania, do tego w super cenach - obecnie kurs PADI jest wyceniany na ok. 700 Pesos, podobno taniej się nie da. Plan na najbliższe kilka dni to łódka, butle, cały sprzęt i instruktażowy podręcznik :)
Takie tam z poza gringo szlaku |
Rybny targ i ja w nim buszujący |
30 wrzesień 2015 - DZIEŃ 147.
Tego dnia chcieliśmy nasz kurs rozpocząć, jednak wstaliśmy zbyt późno i wszystko się już pozaczynało ;> Mieliśmy więc cały dzień na znalezienie najlepszej dla nas bazy nurkowej. Takim oto sposobem trafiliśmy do Oceano, gdzie miły pan poopowiadał nam o możliwościach i opcjach kursu. Jak się pod koniec rozmowy okazało miły pan był Tomkiem i takim sposobem odbyliśmy nasz kurs po polsku. Dzięki Tomek! ;)
1-3 październik 2015 - DZIEŃ 148-150.
Kurs trwał trzy dni i codziennie nurkowaliśmy w różnych miejscach wykonując ćwiczenia i egzaminacyjne zaliczenia. Co to było? Ćwiczenie balansowania na głębokości, pływanie bez maski, awaryjne podawanie tlenu partnerowi, wynurzenia, podwodna nawigacja i inne takie takie. Dużo się nauczyliśmy, nurkowaliśmy w pięknych stronach świata, poznaliśmy fajnego człowieka. Nic dodać, nic ująć. Polecam zwrócenie uwagi na warunki jakie zastaliśmy - pierwszego dnia widoczność była powalająca, ponad 20 metrów. Później atak burzy pokrzyżował nam plany i spływające z lądu i wpływające rzekami osady tak zanieczyściły morze, że ostatniego dnia widoczność została ograniczona do ok. 5 metrów. Mimo mniejszych możliwości obserwowania rafy mogliśmy zobaczyć nurkowanie w zgoła trudniejszych warunkach, gdzie nawigacja i pilnowanie partnera stają się priorytetem. Tomek określił te warunki jeziornymi, sprawdzę to w Zakrzówku po powrocie do Krakowa :)
PS. Przebywającym w Tagandze polecamy centrum nurkowania Oceano Scuba i szczególnie instruktora Tomka. Profesjonalizm, cierpliwość, bezpieczeństwo i gwarancja dobrej zabawy. Dzięki Tomek!
PS. Przebywającym w Tagandze polecamy centrum nurkowania Oceano Scuba i szczególnie instruktora Tomka. Profesjonalizm, cierpliwość, bezpieczeństwo i gwarancja dobrej zabawy. Dzięki Tomek!
Przedstawiamy zdjęcia wnętrza Morza Karaibskiego:
Najlepszy instruktor (kryptoreklama) ;) |
Zakrzówek vel. Czarna Hańcza |
Słono-limonkowe mango węże |
Pozdrawiam,
Choco
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz